Mamy już za sobą kolejny turniej z cyklu
Suwalskich Rozgrywek Bilardowych. Do gry zgłosiła się rekordowa liczba 28 osób.
Zaowocowało to wzmożoną rywalizacją ale także i długim czasem rozgrywania
turnieju.
Mecz finałowy został rozegrany grubo po wieczorynce.
Podczas
niedzielnych zmagań zawodnicy rywalizują w grupach. Dziś nie było inaczej.
Stworzono 4 grupy po 7 zawodników. 4 pierwsze miejsca z każdej grupy
przechodziły dalej do 1/8 finału.
Faworyci nie zawiedli, jednak wartą wzmianki
informacją był brak awansu do fazy pucharowej drugiego w Suwalskiej Lidze
Bilardowej Leszka Świackiego. Natomiast 1/8 finału to już inna historia. Kibice
przecierali oczy ze zdumienia obserwując pojedynek niekwestionowanego mistrza
Tomasza Bzioma z powracającym do uczestnictwa w turniejach po długiej
nieobecności, popularnego RBSa, czyli Roberta Butkiewicza. Trzeba uczciwie
przyznać, że wbrew oczekiwaniom, mecz nie stał na wysokim poziomie. A tego
byśmy oczekiwali od czołowych graczy suwalskiego bilardu. Potyczka zakończyła
się zwycięstwem RBSa 2-1. Daleki jestem jednak od wyciągania pochopnych
wniosków co do formy Bzioma i traktowałbym ten wynik jako wypadek przy pracy.
Relacja z zawodów byłaby wybrakowana, gdybym nie wspomniał w niej o Marku
Kłusowskim. Zawodnik ten po zwycięstwie nad Marcinem Kaplińskim, opuścił
turniej. Spowodowało to niemały zamęt w pucharowej drabince. Będąc wielkim
fanem snookera, skojarzyło mi się to z sytuacją mająca miejsce podczas meczu
Ronniego O’Sullivana, kiedy to „The Rocket” bo taki ma przydomek, stwierdził,
że nie ma ochoty dalej grać i wyszedł z Sali. Być może zachowanie Kłusowskiego
jest oznaką rosnącego poziomu suwalskiego poola?
W finale zmierzyli się RBS i
Marcin Lauryn. Po sposobie gry, pewności siebie, widać, że Lauryn powraca do
wysokiej formy i bez większych problemów zwyciężył 3-0 dzięki czemu poprawił
swoją pozycję w ogólnym rankingu.
3 miejsce bez rozgrywania meczu zajął Tomasz
Ziemkowski.
Maciej Sieńko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz